Prawda jest jedna, choć prawd są tysiące,
a każdy swoją prawdę ma jedyną.
Patrz pilnie okiem w głębie swe milczące...


Leopold Staff

poniedziałek, 31 grudnia 2012

Strażnicy marzeń 3D /Peter Ramsey/




Piaskowy Ludek, dziary Mikołaja, biodra Zębowej Wróżki, neurotyczny styl Jack'a Mroza i najlepsze elfy. Czarny charakter trochę mało czarny i charakterystyczny i być może film nie ma tyle uroku, ile pixarowska krótkometrażowa La Luna na przykład, ale nie wiem czy to źle.
Dreamworks dla małych i większych.


M. pod koniec była trochę znudzona, ale nic to skoro na Meridzie Walecznej spała już chyba w połowie animacji.

niedziela, 30 grudnia 2012

piątek, 28 grudnia 2012

ciepło

jeśli w środku lata, na ławce, przy wspomnieniach i wódce nagle robi się zimno, wiesz, że  to już czas, żeby wracać do domu. jeżeli w domu, w środku zimy, przy planowaniu zmian i cieplej herbacie robi ci się zimno, już wiesz, że  nie ma dokąd wracać.

środa, 26 grudnia 2012

my

truskawki, śmietana
czekolada, orzechy
krewetki, czosnek
kawa, papierosy
pycha i żal
ja i ty

symbolika świąt

kolacja wcześniej niż zwykle. opłatek na sianku. życzenia braku braków, łatwości, wygody i marzeń. pobudzenie Miłej, ktorej nigdy nie zadowala drugi raz. obiecanki i całusy. plamy po barszczu i białej kawie. dziwne miny, niby żal. puste pokoje, spokój. Fielding, Bukowski, jakieś felietony w świątecznej, może Tischner. niejednoznaczne życzenia miłości i seksu, radości. straceniec Możdżer, kompozycje Kaczmarka, Band of brothers z polskimi napisami i Life of the infamous Mobb Deep. wspólnie i w porozumieniu spacer, żywa szopka, błoto i rock świętego Franciszka. godnie. jah bless us. still bless and an angel is out there.

wtorek, 25 grudnia 2012

wdech, wydech

przeżyliśmy koniec świata, przeżyliśmy boże narodzenie. przeżyjemy nowy rok.

sobota, 22 grudnia 2012

nie spać, czekać.

czas święty, mity i przedmioty. nerwicowe przeciąganie czasu. żołądek, dwunastnica, jelito cienkie, jelito grube, odbyt, wigilia.

ps. niech żołądek będzie tylko źródłem płomienia.

czwartek, 20 grudnia 2012

***

Po przeczytaniu kilku opowiadań Bukowskiego ze zbioru za 29,00 zł mam poczucie dobrze zmarnowanego czasu. Bezcenne.

niedziela, 16 grudnia 2012

Ballady i romanse

wszedłem piękny, młody i pusty, wyszedłem pusty, miękki i blady. stać mnie było acz i tylko na kolanko o przetarty w kroku dżins, wyciąganie skromnych les z brzucha obtłuszczonych kompleksów i ssanie aorty. z bramką wdałem się w list do m. targnął się za mną bliski bruk, w którego skwierczące szpary wlewałem ciemne wymiociny i kawałki instynktownego uroku świeżego mięsa. przypadkowym bumom wkładałem z rosyjskim akcentem w usta zmięte marlboro light i padał deszcz. nikt nie wołał. świeża była pościel i pomarańcze.

środa, 12 grudnia 2012

Ego


nie zależy mi na tym aby mieć coś od ciebie
na tym co byłoby tylko dla mnie
nie pragnę niczego Ci dać - wszystkiego i czegokolwiek
tego co byłoby poza mną czy we mnie
ja chcę tylko znów bać się codziennie
że nie będę dla Ciebie taki, jaki chciałabyś bym dla nas był

*

samotność to powód wszechświata

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Woda


kładziemy nasze głowy jedna obok drugiej
zamykamy oczy na uśmiech rzęsami
dotykamy
policzków i myśli , w wytrąconych  z serc szeptach
widzimy więcej
jak koty  samotni frajerzy

piątek, 7 grudnia 2012

Ragga!

Sizzla/ Anthony B  " 2 strong"



Raegge, dancehall, dub, riddim...

Mocny, charakterystyczny styl prawdziwych wieśniaków z Jamajki, plus pozytywny przekaz. Przekaz.
Jah Bless for everyone low heart and all one dancing souls. "Lot, lot, lot, lot..."


Szczerość chęci

Przekleństwem jest patrzeć jacy ludzie są, szczęściem- jacy potrafią być.

czwartek, 29 listopada 2012

środa, 14 listopada 2012

Miesiąc w miesiąc ciał brak

przemijam, przeczuwam dni
przebieram, przesiewam godziny
żeby powziąć w garść
krótki koniec tygodnia, dzieli nas
kwestia 370 km przestrzeni, niewybredny czas


"umysł nie znosi pustki"- nowe hasło reklamowe dla Skype.

weekendowy tatuś

piątek, 2 listopada 2012

Lao Che "Soundtrack"



"Odgadł zagadkę bytu ten, co gębą tak rusza, że gęba się porusza, a wyraża się dusza."

Spięty

Jeżeli muzyka jest tylko formą, można się z nią zgadzać lub nie.
Utożsamiać się można natomiast ze słowem, które wyraża duszę i serce- albo niekoniecznie.

Na coś takiego warto po prostu czekać.


LosPierdol (Niezgoda)



(...)
lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku 
Tak smaku
który każe wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo choćby 
za to miał spaść bezcenny kapitel ciała 
głowa

Z. Herbert, frag. "Potęga smaku"




nic nie muszę. każdego dnia od nowa uczę się współżyć z ludźmi, którzy postawami wobec siebie i świata wyrażają tylko swój stosunek do własnych organów płciowych. mówią "życie", ale je sam od  lat nie onanizuję się tak często i bez metody. śnią mi się za to od niedawna dźwięki o właściwym współbrzmieniu i dynamice. dźwięki, które dają odpocząć i oswajają zwierzęta.

wtorek, 23 października 2012

Pokój słowom, pokój dźwiękom (1951-2012)


Surrealizm

poranne mgły i neuronapięcia, linie pępowin
rwane nieumiejętnie bez taktu
kultury podstaw psychologii społecznej
gniazda wite w okolicach tych samych naturalnych braków
nieuświadomiony lęk zalewany goryczą bez kontroli
nagie ciała powite w jasność skurwiałej niewinności
wymagane powinności bez podstaw, chemia troski
o gatunek i genotyp skrywanej nienawiści, bunt i duma
krzywda w prawdzie i jej pragnienie ma inny smak
dwie różne wrażliwości, jeden żywotny korzeń, wina

czwartek, 11 października 2012

Zależności równoważników zdań

miłość idealna- miłość odrzucenia- miłość zaborcza- odrzucenie- zaborczość- miłość
życie - wola, niechęć- brak- żądza zniszczenia, śmierć bez następstw, obojętność, nienawiść- w oku belka

czwartek, 4 października 2012

Bez krwi, potu i łez (Bez Ciebie)

ponoć żyć to znaczy potrafić umierać, więc
z Twojej słabości ja wybiorę się wprost
w złą intymność słabości pewnych
jak wspomnienia o rodzinnym domu
niech już pozostanę obcy wzruszeniom
i we mnie po Tobie niech będzie tylko ten sen
w którym maluję Twój portret farbkami
a żółtej używam do pokolorowania włosów
tylko proszę nie karz mi dziś
oddać Ci miłości

sobota, 29 września 2012

Dom w centrum


siedzimy na nieregulaminowych i niewygodnych miejscach w tramwajach jadących tylko w jednym kierunku, bliźniacze twarze bez masek, wyciągamy dłonie dotykając lekkiego powietrza, które przepływa promieniami, załamuje się i skupia w nas, jesteśmy poza instynktami, nie mamy płci i wieku,jesteśmy, pochłaniamy niekończącą się przestrzeń, nie musimy szeptać słów, które leczą, miłość jest poza nami, miłość jest w nas

środa, 26 września 2012

wtorek, 25 września 2012

Jak jazz proste



Ktoś, kiedyś, gdzieś napisał, że muzyka (liryka?) to najwierniejsza kochanka.
Od kilku tygodni nie potrafię oderwać się od jej pocałunków.

poniedziałek, 17 września 2012

*

"(…)Czasami widuję śpiących. Drzemią i czekają na świt, na jakieś lokalne połączenie do Jasła, do Biecza. Pod pachami mają reklamówki. Wyglądają jakby wyszli z domu tylko na chwilę i raptem zaskoczyła ich noc. Prawie nigdy nie mają większego bagażu, a jednak ich zmęczenie jest tak wielkie, jakby przemierzyli cały kraj. To są przeważnie mężczyźni w tanich ubraniach i zakurzonych butach. Kryją się w swoich skórzanych kurtkach jak żółwie w skorupach, chronią uciekające ciepło i kładą głowy na plastikowych blatach stolików. Ich zapach miesza się z zapachem jedzenia i wtedy bar na woń zimnego domu.(…)"

"(…)Kiedyś późnym wieczorem widziałem ojca z synem. Chłopak mógł mieć dziesięć albo jedenaście lat. Siedzieli przy pustym stoliku. Mieli ze sobą jakąś torbę. Mężczyzna był szary i drobny. Wyglądał staro i właściwie mógł być dziadkiem, ale słyszałem, jak chłopak powiedział „tato”. Może zresztą to nie była starość, tylko zmęczenie. Nie byli do siebie podobni. Ich wspólna obecność wyglądała na przypadek. Ojciec pochodził z jakiegoś starego czasu, z odległego miejsca. Siedział na barowym krześle skrępowany, onieśmielony światłem i obecnością innych ludzi. Czułem, że najchętniej skryłby się gdzieś w dworcowym półmroku, gdzieś na peronie, ale była zima i mróz. Kładł wielkie spracowane ręce na stoliku, a potem zaskoczony ich widokiem i bezczynnością, wstydliwie chował (je) pod blat i układał na kolanach. Syn w tym czasie kręcił się, wiercił, pokładał, ziewał i nudził z ostentacją. Jego strój, kurtka, czapka, spodnie, był ptasio barwny. Ubranie ojca nie miało wyraźnego koloru. Jakiś granat, ciemna szarość, może spłowiała czerń, w każdym razie coś, co przestrzeń bez kłopotu wchłania. W szarobiałym plastikowym i sterylnym wnętrzu baru mężczyzna wyglądał bezbronnie i nago. Jego synowi już to nie szkodziło. Opatulony w kolory i napisy czuł się na miejscu. Świat go nie dotykał, nie dotykały go spojrzenia podróżnych. Wyobrażałem sobie, że robie im zdjęcie i potem, po latach, ktoś je ogląda.(…)"

Fado


tylko lęk, miłość córki, Stasiuk.

niedziela, 26 sierpnia 2012

środa, 22 sierpnia 2012

Znużenie

w domu zbudowanym na słabościach ludzi i postawach, obca jest mi trawa i deszcz. tylko liście wydają się myśleć - poprzekładane kartkami starej książki, w której niejasno wyłożone jest miłosierdzie - o pustce zadającej pozór głębi cierpieniu.

niedziela, 17 czerwca 2012

***

w podbrzuszu wyrodnej nocy patroszę się tępą nadzieją, na poduszce rozkładam wnętrzności pośród innego cierpienia i obcego szaleństwa, pycha polewa wodą moją głowę, zlizuję świętość z jej dłoni i nie proszę o nic, nic nie mowię, nie słucham, nie patrzę

piątek, 15 czerwca 2012

Właśnie tacy

budzi nas nadzieja na spotkanie w określonym miejscu i czasie, w nieustalonych myślach i pojęciach. choćby tylko ból i mozół spraw poważnych miał wypełniać pustkę między nami, już zbliżając się do końca lekkość bliskości ukoi rany

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Czwórka

miłość bez wiary nie istnieje
nie ma wiary bez nadziei
nadzieja to konieczność
zawarta w szczerej chęci

***

Jakaś ogólna prawda o człowieku jest w tym, co z siebie oddajemy.

środa, 6 czerwca 2012

Nieumiejętność

przełamanie duszy, a w sercu wciąż te same znaki

przeszła przeze mnie ta sama kobieta
naga, w dłoniach niosła gorące serce
co robić?
umierałem latami

poniedziałek, 4 czerwca 2012

Filis

od świtu dnia poprzedniego schodzę do piwnic po kamiennych schodach w dłoni niosąc darowany kaganek, rzucam chybotliwym światłem z kąta w kąt, przyglądam się tak mi bliskim zakochanym, cienie zza pleców dotykają ich policzków nie z tego świata, wycofuję się powoli po tych samych kamiennych schodach, a druga połowa samotności, we własnej osobie pozostaje w odtrąceniu

poniedziałek, 28 maja 2012

Spokój

chodzę po ścianach własnych ograniczeń, pocieram dłonią dłoń i tańczę do dźwięków między dźwiękami, wiedza, która oblepia mój szkielet, wiedza o ciszy powietrznych lampionów, maskach szamanów topionych w powolnych strumieniach daje pewność, zostanę w tej ciszy, tych twarzach, we krwi, obawach, jak człowiek w człowieku wystarczy

poniedziałek, 21 maja 2012

Niechęć pierwsze pragnienie nęci

umieram szybciej od zmysłów, które mają wole. wczoraj rodzi dziś, dziś przekłada się na jutro. oddycham surowym mięsem głęboko, wsłuchuję w stan stały. tylko spłynąć chcę ulatując. spaść do góry. żeby choć trochę było mnie mniej.

środa, 16 maja 2012

Babel (Sen. Metafora rzeczywistośi)

Wsiedliśmy w niebiesko żółty tramwaj, którego trasa jest specjalnie oznaczonym świętym traktem. W ciepłym i ciężkim powietrzu unosi się co chwila napastliwy i niespodziewany ,choć regularny, dźwięk dzwonka sygnalizujący rychły odjazd jednostki z przystanku. W wejściu do pojazdu stoi kontroler, wypełniający rolę tramwajowego upychacza. Jego dodatkowym zadaniem jest pilnować, aby nikt z odrzuconych przez zbitą masę nie próbował „doczepić się” za poręcz, stając na zderzaku. Na osiedlowych mokradłach z tramwaju wypada stróż mieszkający w budzie z fliperami. Wysiadamy. Jakiś człowiek krzyczy, że droga którą idziemy to trasa z getta do kamieniołomu. Nikt go nie słucha. Dostrzegam starą stację kolejową, gdzie na bocznicy stoją wagony towarowe z pijanymi atletami wykrzykującymi antyzwiązkowe hasła. Wzdłuż ulicy ustawieni żołnierze w czapkach z szerokim rondem i czerwoną otoczką z trudem utrzymujący w rękach ujadające psy. Dochodzimy do ogromnego kompleksu zabudowań, kapliczek i ogrodów. Mijamy budynek z pustej cegły obłożonej klinkierem. Na ścianie tablica, napis Dom Świętej Faustyny . Pod nią druga- Pokoje do wynajęcia. Ogromne , nowoczesne sanktuarium, obok luksusowy hotel. Prawdziwie zielone ogrody, zadbane sadzawki kwiatów wokół drewnianego Domu Duszpasterskiego. Na końcu asfaltowej drogi parking, kilkanaście autobusów wycieczkowych pochodzących z obszarów od morza Śródziemnego po Wzgórza Golan. Stoiska z dewocjonaliami, na ilość poupychanymi w worki . Kiosk z pieczywem. Po krótkiej rozmowie z jego właścicielką wiemy, że od jakiegoś czasu chleb już nigdzie nie smakuje tak samo. Podchodzimy do bramy w obmurowaniu kaplicy. Do tego świętego miejsca, od frontu wiedzie wąska, brukowana droga, po jej lewej stronie wisi rzędem kilkadziesiąt flag narodowych, pod nimi jakieś sprawy ewangeliczne opisane sentencjami w różnych językach. Wchodzimy do kaplicy. To co w pierwszej chwili rzuca się w oczy to relikwiarze złożone z drobnych elementów. Serca z serduszek, koraliki, zasłużony grzebyk do spinania włosów. Niebo zamknięte w kopułki, aniołki i święci, obrazy w ramach pozłacanych farbą. Jezu ufam Tobie. Jezu, gdzie jesteś? Filip mówi, że on płacze- płynie cichy głos, gdzieś z wysokości mojego prawego biodra. Po lewej stronie w ławkach, kilka osób szepcze i spogląda w stronę, gdzie szept się niesie. Rząd ławek po prawej stronie jest obłożony laminowanymi rezerwacjami. Za pojedynczymi turystami kolejno, parami wchodzą młode zakonnice w białych nakryciach głowy. Grupa Modlitewna Przed Grobem. Przezroczyste panny. Świeżym, lekkim jednogłosem intonują pieśń. W skupieniu recytują psalmy. Z poświęceniem unoszę ręce. Niekiedy tylko z wdziękiem przerzucają, dłuższy już, welon przez bark. Są atrakcją. Przerywają co chwila cudze modlitwy. Jezu, tu jesteś? Na końcu, plecami do ołtarza stoi mężczyzna z brodą, ubrany w sutannę przepasaną czarnym, szerokim skórzanym pasem. Pop rozdaje komunię. Podchodzimy. Miła stojąc o krok dalej, robi usta w pierścień i przykłada dłoń do piersi . Jej oczy są duże i ciemne . Wychodzimy. W przedsionku młodzi ludzie wypisują na karteczkach intencje i prośby. Od wejścia, kobieta zawiadująca ruchem pieszych, przykłada wskazujący palec do przymkniętych ust. Wracając wybrukowaną ścieżką, wychodzimy na świeżo skoszone pole, gdzie pracują pojedynczo i w sporych odstępach od siebie półnadzy mężczyźni. Przestrzeń zakończona jest wzniesieniem, jego stok podkreślony deptakiem w niewielkiej części pokrywa czarna folia, której końce przytrzymują poukładane bez ładu płaskie kamienie. Po prawej stronie wzniesienia znajduje się teren ograniczony kutym ogrodzeniem. Podchodzimy do jednego z jego elementów- betonowego słupka wykończonego marmurem. Nad ogrodzeniem wisi ogromna platforma. Na wysokim podeście widać kilka koni ciemnej maści. Konie zbliżają się do krawędzi. Jeden za drugim, niezgrabnie wyskakują w powietrze i zwalają się niemal wprost na ziemie. Ich zdrowe torsy. Lśniąca sierść. Silne zady. Spoglądam na Miłą chowając się za słupek. Nie jest mi wstyd, ale nie chcę słyszeć – już nigdy, jeśli tak trzeba. Wiem, że nie umierają od razu. Dziewczynka patrzy na scenę nieruchomym wzrokiem. Nie mogę znieść wyrazu jej twarzy. Zamykam oczy. Siedzę oparty plecami.Miła odruchowo chowa głowę pomiędzy moje kolana. Cisza.

czwartek, 10 maja 2012

Riposta bez puenty.

Postacie oraz miejsce są prawdziwe. Czas kulturalnie tylko naszkicowany. Dialog prawdopodobny, bądź ponad werbalny. Długie, wolne popołudnie. Kolejka do kasy w jednym z sieciowych supermarketów. Potężnej postury faceta w średnim wieku, trąca co raz i równo w przewieszoną przez ramię skórzaną torbę (atrybut pełni rolę autonomicznej przynależności), babcia w wieku, którego grzecznościowo określić nie można. Myśli pani, że jak się pani do mnie przytuli, to szybciej pani zejdzie? Skutecznie. Głęboki haust wody w usta, bezdech.

sobota, 28 kwietnia 2012

Między żebrami niby nic

Posiadam jeszcze dzisiejszy poranek i wczoraj. Wzrok,uniesiony podbródek, policzek przy policzku, chęć właściwego spojrzenia. Dla tego uśmiechu jestem chłopcem, który nie może zasnąć i nie chce się obudzić.Sen od początku do końca, wciąż jest tylko o tym, że jesteśmy razem. Pierwszy przypadek, drugie niezobowiązujące spotkanie w kole niedoszłych zdobywców. Pragnienie zbyt ogólne, choć zupełnie niepojemne. Jeszcze żywa, zwyczajna rozkosz współoobecnosci. Niezwykłe, jedyne poczucie bliskości. Nadzieja- przeczucie wzajemnosci. Postać, Ania, trzydzieści kilometrów od miasta, społem, nie tańczy solo, wtorki i czwartki, gorączka. Niby nic, a muzyka już inna, inni ludzie, inny ja. Jak zabić ten czas, który nas dzieli?

wtorek, 24 kwietnia 2012

Pogrzebane konary

Ten sam hotel i pokój, skupienie na pustych dłoniach. Zazdrość i zal miękko tym razem,podcinają ścięgna faktom z samej potrzeby miłości.Roztocze dziedziczonych, emocjonalnych przyzwyczajeń przedwcześnie roznoszą mgiełkę wyobrażeń po czterech ścianach malowideł całego świata.Przeciągnięte do granic bólu pragnienie zrozumienia akceptacji i wzajemnych względów niezauważane chwyta poduszkami palców lśnienie szeroko otwartych oczu pośród dni, które minęły.
Gdzie jesteś i z kim? Pełna oddania i dobrych myśli. Nie mnie, nie naszych.
Wypełniam pustkę lekami do użytku zewnętrznego.Jeszcze bardziej obcy światu, który tańczy. Zycie jest zbyt proste, ale bardziej od własnej śmierci pragnę Waszego szczęścia i jak ostatni głupiec ślepo wierze, ze jeszcze potrafię.

Pesel

szaro-szary świat w cugu poznania przerywanego reklamami i świat w milionach pikseli cool age kolaże, fałsz wracam wciąż tym samym chodnikiem przez tę samą furtkę z napisem "Uwaga kot, może być zły" do przedsionków zimnego pieca i pustych twarzy ścian, którym ktoś zasznurował usta i przyprawił ośle uszy wnoszę po tych samych drewnianych schodach własne marmurowe stopy i łydki pokryte zgniłą zielenią tylko suka pije wodę prosto z kibla, rysuje zębami moje dłonie, nie pojmuje, że już dawno dorosła do lizania książki, płyty, strach wymyśliłem sobie Ciebie właśnie wtedy wyśniłem, wyszeptałem... stało się ciałem - chciałem kochać - kocham całym ja, kochasz całym Ty, zapomniałem, że gdy przyjdzie pora dnia bez nadziei nie będę mógł być kochany poruszasz się biegiem pod wzrokiem tych którym bledną sny i nie tak miało być nic nie jest tak, jak być powinno,jest coś w tym Twoim palącym pragnieniu życia co poznaję, rozumiem i akceptuję kocham Cię

poniedziałek, 16 stycznia 2012

Matrioszka

tak łatwo jest poznać i zrozumieć
świat
tak łatwo jest poznać i zrozumieć
czasy
tak łatwo jest poznać i zrozumieć
ludzi
tak trudno jest poznać i zrozumieć
człowieka