Ten sam hotel i pokój, skupienie na pustych dłoniach. Zazdrość i zal miękko tym razem,podcinają ścięgna faktom z samej potrzeby miłości.Roztocze dziedziczonych, emocjonalnych przyzwyczajeń przedwcześnie roznoszą mgiełkę wyobrażeń po czterech ścianach malowideł całego świata.Przeciągnięte do granic bólu pragnienie zrozumienia akceptacji i wzajemnych względów niezauważane chwyta poduszkami palców lśnienie szeroko otwartych oczu pośród dni, które minęły.
Gdzie jesteś i z kim? Pełna oddania i dobrych myśli. Nie mnie, nie naszych.
Wypełniam pustkę lekami do użytku zewnętrznego.Jeszcze bardziej obcy światu, który tańczy. Zycie jest zbyt proste, ale bardziej od własnej śmierci pragnę Waszego szczęścia i jak ostatni głupiec ślepo wierze, ze jeszcze potrafię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz