Prawda jest jedna, choć prawd są tysiące,
a każdy swoją prawdę ma jedyną.
Patrz pilnie okiem w głębie swe milczące...


Leopold Staff

sobota, 28 kwietnia 2012

Między żebrami niby nic

Posiadam jeszcze dzisiejszy poranek i wczoraj. Wzrok,uniesiony podbródek, policzek przy policzku, chęć właściwego spojrzenia. Dla tego uśmiechu jestem chłopcem, który nie może zasnąć i nie chce się obudzić.Sen od początku do końca, wciąż jest tylko o tym, że jesteśmy razem. Pierwszy przypadek, drugie niezobowiązujące spotkanie w kole niedoszłych zdobywców. Pragnienie zbyt ogólne, choć zupełnie niepojemne. Jeszcze żywa, zwyczajna rozkosz współoobecnosci. Niezwykłe, jedyne poczucie bliskości. Nadzieja- przeczucie wzajemnosci. Postać, Ania, trzydzieści kilometrów od miasta, społem, nie tańczy solo, wtorki i czwartki, gorączka. Niby nic, a muzyka już inna, inni ludzie, inny ja. Jak zabić ten czas, który nas dzieli?

wtorek, 24 kwietnia 2012

Pogrzebane konary

Ten sam hotel i pokój, skupienie na pustych dłoniach. Zazdrość i zal miękko tym razem,podcinają ścięgna faktom z samej potrzeby miłości.Roztocze dziedziczonych, emocjonalnych przyzwyczajeń przedwcześnie roznoszą mgiełkę wyobrażeń po czterech ścianach malowideł całego świata.Przeciągnięte do granic bólu pragnienie zrozumienia akceptacji i wzajemnych względów niezauważane chwyta poduszkami palców lśnienie szeroko otwartych oczu pośród dni, które minęły.
Gdzie jesteś i z kim? Pełna oddania i dobrych myśli. Nie mnie, nie naszych.
Wypełniam pustkę lekami do użytku zewnętrznego.Jeszcze bardziej obcy światu, który tańczy. Zycie jest zbyt proste, ale bardziej od własnej śmierci pragnę Waszego szczęścia i jak ostatni głupiec ślepo wierze, ze jeszcze potrafię.

Pesel

szaro-szary świat w cugu poznania przerywanego reklamami i świat w milionach pikseli cool age kolaże, fałsz wracam wciąż tym samym chodnikiem przez tę samą furtkę z napisem "Uwaga kot, może być zły" do przedsionków zimnego pieca i pustych twarzy ścian, którym ktoś zasznurował usta i przyprawił ośle uszy wnoszę po tych samych drewnianych schodach własne marmurowe stopy i łydki pokryte zgniłą zielenią tylko suka pije wodę prosto z kibla, rysuje zębami moje dłonie, nie pojmuje, że już dawno dorosła do lizania książki, płyty, strach wymyśliłem sobie Ciebie właśnie wtedy wyśniłem, wyszeptałem... stało się ciałem - chciałem kochać - kocham całym ja, kochasz całym Ty, zapomniałem, że gdy przyjdzie pora dnia bez nadziei nie będę mógł być kochany poruszasz się biegiem pod wzrokiem tych którym bledną sny i nie tak miało być nic nie jest tak, jak być powinno,jest coś w tym Twoim palącym pragnieniu życia co poznaję, rozumiem i akceptuję kocham Cię