"(…)Czasami widuję śpiących. Drzemią i czekają na świt, na jakieś lokalne połączenie do Jasła, do Biecza. Pod pachami mają reklamówki. Wyglądają jakby wyszli z domu tylko na chwilę i raptem zaskoczyła ich noc. Prawie nigdy nie mają większego bagażu, a jednak ich zmęczenie jest tak wielkie, jakby przemierzyli cały kraj. To są przeważnie mężczyźni w tanich ubraniach i zakurzonych butach. Kryją się w swoich skórzanych kurtkach jak żółwie w skorupach, chronią uciekające ciepło i kładą głowy na plastikowych blatach stolików. Ich zapach miesza się z zapachem jedzenia i wtedy bar na woń zimnego domu.(…)"
"(…)Kiedyś późnym wieczorem widziałem ojca z synem. Chłopak mógł mieć dziesięć albo jedenaście lat. Siedzieli przy pustym stoliku. Mieli ze sobą jakąś torbę. Mężczyzna był szary i drobny. Wyglądał staro i właściwie mógł być dziadkiem, ale słyszałem, jak chłopak powiedział „tato”. Może zresztą to nie była starość, tylko zmęczenie. Nie byli do siebie podobni. Ich wspólna obecność wyglądała na przypadek. Ojciec pochodził z jakiegoś starego czasu, z odległego miejsca. Siedział na barowym krześle skrępowany, onieśmielony światłem i obecnością innych ludzi. Czułem, że najchętniej skryłby się gdzieś w dworcowym półmroku, gdzieś na peronie, ale była zima i mróz. Kładł wielkie spracowane ręce na stoliku, a potem zaskoczony ich widokiem i bezczynnością, wstydliwie chował (je) pod blat i układał na kolanach. Syn w tym czasie kręcił się, wiercił, pokładał, ziewał i nudził z ostentacją. Jego strój, kurtka, czapka, spodnie, był ptasio barwny. Ubranie ojca nie miało wyraźnego koloru. Jakiś granat, ciemna szarość, może spłowiała czerń, w każdym razie coś, co przestrzeń bez kłopotu wchłania. W szarobiałym plastikowym i sterylnym wnętrzu baru mężczyzna wyglądał bezbronnie i nago. Jego synowi już to nie szkodziło. Opatulony w kolory i napisy czuł się na miejscu. Świat go nie dotykał, nie dotykały go spojrzenia podróżnych. Wyobrażałem sobie, że robie im zdjęcie i potem, po latach, ktoś je ogląda.(…)"
Fado
tylko lęk, miłość córki, Stasiuk.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz