Prawda jest jedna, choć prawd są tysiące,
a każdy swoją prawdę ma jedyną.
Patrz pilnie okiem w głębie swe milczące...


Leopold Staff

wtorek, 27 grudnia 2011

Szukam

czarne fotografie
poszarzałe słowa
afisze
ulotki
ulotne dokumenty
rozpaczy


szukam Was szeptem
po drogowych znakach
pokory
lepię
lekko lepkie
ramiona trójkąta

czwartek, 15 grudnia 2011

Dym

dotykam cienia
w kałużach wsypu ciszy
chodzę, ulice i noce
zarywam donikąd
ogłaszam higieniczne
argumenty,wysuwam
z ust godność, wcieram
w skórę ubrania
z dalekiego wschodu
stawiam słowo honoru
od jutra przestaję szukać
drugiego dna w sprośnych dowcipach

piątek, 4 listopada 2011

Bachory (Właściwości endogenne)

nie ze mnie Ojciec
nie ze mnie Duch
ze mnie człowiek oznaczony li tylko
markerem sumienia

nie ze mnie Duch
nie ze mnie Ojciec
ze mnie wola pokory jest zasię
niewola pragnienia

nie ze mnie Żywe Słowo
nie ze mnie Chleb
chodźmy, znam drogę przez las
od pychy i żalu

ocali nas tęsknota za krwią
z krwi
miarowy rytm werbla nam da
azymut na cel

nazwany właściwie altruizm

środa, 2 listopada 2011

Różowy kocyk w słonie

gdy niosę ulicą
jeszcze świeże
wspomnienie z naszego ostatniego spotkania
przechodzący ludzie uśmiechają się mrużąc oczy

zabieram czasem jedno z tych przechodnich spojrzeń do siebie
podsuwam nam krzesła do pustego stołu
i tak w czterech ścianach ciszy świadomości
coś mam, coś wiem

niedziela, 30 października 2011

sobota, 29 października 2011

Jesień

zapuszczone przy alejkach
tonących w suszy ogrodów
wolnostojące drzewa
cierpliwie zrzucają sędziwe
bladopurpuroworude
mechanizmy obronne
strącając doświadczenie
wody i światła
w niezależny stan
wyższego bytu
jednak gile zachowują się tak
jakby tylko one wiedziały
dokąd zimny wiatr
pierwszą tajemnice niesie

Taniec proforma (Solo)

w rękawie czasoprzestrzeni
jestem
muzyką w antyramie

doskonała percepcja sześciu
zmysłów - ruch i rytm
ciało i umysł, abstrakt i konkret
współtworzą strumień świadomości

prywatna bezpłciowość - brak pragnień na raz
dedykują sercu niskie dźwięki

równowaga woli i konieczności pośród
pierwotnego chaosu - swoboda i spokój na dwa
intonują melodie duszy

upojenie szaleństwem wzbudza podziw
daje zadośćuczynienie kształtom

światy zwrócone całe w pojedynczy oddech

czas umierał lekko

niedziela, 28 sierpnia 2011

O "uzupełnianiu się" w wychowaniu dziecka przez rodziców na dwóch oddzielnych frontach

jest jeden szkopuł, sęk i zadra
donieść choć odrobinę wody
z cieknącego od dawien
dziurawego wiadra

O pociągu

jest niezwykle pewna siebie
ruchem dłoni zgarnia z blatu
pulę z niskich pobudek
przerośniętych wątpliwości

rozgrzana w pryzmat
resztki serca wypełniając
po-trawą wnętrzności
pragnie uświęcenia mego

ciała

gdzieś pomiędzy pychę a lęk
które poniżają
dobija krzywy gwóźdź
do wnętrz włości

zazdrość

kochanie nie występuje
na obszarze poniżej
poziomu wód, "herezja" Heraklita
nie istnieje tylko z tego

wszystkiego przyszłość
przeszłości


środa, 3 sierpnia 2011

Nasi nieznajomi

nie będzie dwuszeregu
gdy staniemy boso na obcej ziemi
a pierwszą, ludzką myślą będzie pytanie :
Gdzie Nasi?

nieznajomi skupieni
w czerni bez kontrastu
w zło rodzaju wpatrzeni
od samego brzasku
w zło wyrosłe w kolebce ludzkości
na tkance skóry naciągniętej
na uśmiechu świata niedorosłe kości
oczy żywotne, nie - przeżyte
pchnięte ku równości
samoistnym bytem
mają za dole sobie jako wędki
będąc tylko pasożytem
nabrzmiałe pępki

z miejsca gdzie cywilizacja zjadła swój ogon
zaczepiają się o szepty suchych piersi
pozbawieni okrągłych, białych gołębi
wyśpiewanych przez tłuste grzechotniki
dające słowo do równego marszu pułków i dywizji

one patrzą prosto w wielkie oczy lęku
na pokos z ziarna ignorancji
dwóch sumień - miriadów wydźwięku

prawdziwe zło jest w nas
po drugiej stronie zapomnienia

prędkość światła informacji
trzykrotnie przekroczona bariera dźwięku
niech litość umiera wraz z żalem
a czarne niech żyje nam złoto

wtorek, 26 lipca 2011

Na początku była Rtęć (Ciekłe srebro)

,że słowem można ogarnąć wszystko? to sen ascety
,że słowem da się wyrazić coś? potrzeba niskich kast
ciężkim oparem rozproszonych wydm jest przekonanie ,że słowem stworzyć cokolwiek to sposób

Nie pamiętam imion proroków

pauza pomiędzy zmazą a głębokim
przebudzeniem
pierwsza, jeszcze ciepła analiza
objętości koła
poodmykanych ignorancją
przedjaźniowych pól
skrzących o czoła interseksualnych
bladych gnomów, które nudząc się

obracają w palcach małe
czaszki ptaków i cukrowe chmury
złożone w kontury i cienie
rzemiosła bogów
samozadowalające się koty z refleksów
wspinają się
po ścianach, po rysach i łukach tych kolorów

na miarę absolutnie, nad miarę użytkowo
jesteśmy sobie sami
końcówkami cieniowych smug
podoczepianymi członkom
lalek i podpodeszwom
szeptamy przez sen tylko:
patrz i słuchaj

od lat beznadziei przebywania w kartonowych pudłach
zamykanych na ciężkie zasuwy i wytrych
odwiedzamy proroków w ich pustych domach
domyślamy się jednak, ale tylko sensu

w perspektywie celu trzeciego sakramentu
ogień nie posiada kształtu
czekamy na wprost od wolnej woli
pies uwiązany przez pas wabi się Logos
pies na za krótkim łańcuchu

środa, 22 czerwca 2011

Nadwyraz pragnienie (Co to znaczy współczuć?)

przychodzisz jeszcze przed północą
zaciągnąć firanki istotnie pozostajesz poza
bezpieczną strefą nie patrząc prosto w oczy
dostrzec mogę głębie bez skali prawdziwe cierpienie
które nie żyje bez pór osamotnienia pierwsze dno
to wiano z czerwonego pluszu

we włosy wplecione samosiejne kwiaty
mają przypominać pochodzenie samorodka
świadomej kobiecości stopy
opływają cieplejszą połową dób
trwasz we mnie jak wtedy gdy dane
nam jest posiąść instynkty więc wyznam

nie znoszę własnego serca na ramieniu
nad wszystko cenię twoje na dłoni
a w kieszeniach chowam tylko napotkane
kamienie i małą spiżową figurkę pozbawioną rąk
szkoda mi słów zabranych wczoraj

Królestwo niebieskie (Przybudówka)

"Wystarczy chyba - lub tylko tak myślimy
- żeby ktoś inny wierzył za nas."
/Frag. wiersza Adama Zagajewskiego pt. "Liturgia prawosławna" z tomu Anteny (Kraków 2005)/


nie ufam pogrzebom
łączenie się w żalu
z żalem, o żalu!
budują się na dorobku
za życia

błogosławieni

czegoś miało zabraknąć
w przypomnieniu o przedwczesnym
schyłku ciężkiej nuty niesmaku
czy też to
z samego sentymentu

ubodzy

do zmarmuru
w stanie wojennym
ryją niegodne sentencje
łatwo je zapamiętać zanim
wejdą ku chwale

w duchu

wystające łopatki
spalone anegdoty
o transporcie piwa
w beczkach
chicago, illinois

albowiem

to wykrusz o gęstosci
kamienia jak bunt
który stracił pułap
właściwej sprzeczności
swobodnego zwątpienia

do nich

popiołem moim posypię
ciemię moich dzieci, aby
wśród snobów budziły
nienawiść i poważanie
pośród kłamców - strach i podziw

należeć będzie

poniedziałek, 30 maja 2011

Po deszczu (Oda do podziemia).

czarny słup strawiony w większości
targa i pochłania
zasadzony w trzewiach
rośnie jelitami, wypełnia
żołądek przeziera
piersią w gardle suchy
gorzki opiera się miękkości
podniebienia głowa
wolna od popiołu

czego nie zrobiłem
to raczej postawa
niż lęk i odwaga
tamten

ten obcy dla innych
ten inny dla obcych

pozór poniża się
w słabszym, by słaby mógł
wznieś się w oczach ponad
dłonie klakierów, więc
pozór zarzuca się w chorobie
kaleczenia skóry
syndrom nieudanych
samobójstw infantylnych starców

miarę punktu siedzenia poznać
wypada po tym, czym
pełne są braki

zbiera się na deszcz, oberwanie
konsekwencji w grzmot
poczucia winy włas -
na odpowiedzialność

szczerość założenia zasady
rzemiosła charakter
zadaje obiekcje
skutek oddala, to
przybliża przyczynę

błysk niczego sobie

pierwszy deszcz pachnie podejrzanie

słonecznikami czas
łuskany cierpliwie

miarę punktu siedzenia poznać
wypada po tym, czym
pełne są braki


***

nie śmierć, która jest i może
być faktem zauważona
nieistnienie prawdziwym natchnieniem
księżycowego zegara – skreślanych płotków
pojedynczych kresek i tygodni
nie ma

piątek, 27 maja 2011

26.05 (O niczym)

wieczorem samotny
spacer południową
alejką iglaków
zapach dwa znicze
ciepłego wiatru cienka
wstążka czerwona róża

co znaczy pamiętać
to nic

tylko staram się Ciebie zrozumieć
poprzez pustkę
jednoznacznie pojmowaną
jesteśmy razem

przestaliśmy przekrzykiwać się
na pamiętanie

bez kompleksów i góry
jeszcze lustrzanych słabości
lepiej jest ponoć

tylko tam gdzie
nas nie ma

lepiej nie

szukać dobra znaczy
mieć nadzieję
wierzyć - znaleźć

po trzecie kocham
Twoją miłością
niewdzięczny

środa, 25 maja 2011

niedziela, 22 maja 2011

Zamek na wzgórzu Duma (Polityka historyczna, czyli popyt na archetyp).

ludzie mówią ,że są tam
wielcy wodzowie wciąż
zrehabilitowani

krypta niżej za zakolem

mówi się, że bywają tutaj
mali poeci jeszcze
nobilitowani

historia przemawia

o symbolach w czynach szmeru
rozpaczy
milczy o czynach w znakach zawartych
tułaczy

człowiek w literaturze
taki temat pracy
próbuje objąć platoniczną myślą
regiony Świat

„antypolski”, „antykatolik”-
przeglądamy się tak
w cudzej gębie

nie potrafiąc już negować
skrajnej hipokryzji, wszak
we własnej osobowości zrębie

czytasz Polaku tryptyk o cnotach
szczęśliwego obywatela świata
słuchasz jak robią to inni
źli poeci

w których sposobie kocha się autor

jest jedna tylko wątpliwość
spokojnie
być może jest tak
że jest miejsce i czas

kiedy i gdzie
warto się bać

piątek, 6 maja 2011

Paserka

ulicą chodzą
tak sobie trudne
dzieci prostych rodziców
kulturalnie nieprzychylne i
nikczemnie
sprzedają w milczeniu
prawdę pogody prosto
z ostrza noża w
usta od niedawna
bezzębnych od zawsze
mięsożerców

w telewizji mówią
tak sobie złudnie :
bliżej nieokreślona i dalej
niespotykana
wyprzedaż protez twarzy nie
obejmuje braków w uzębieniu i
rozszczepionych kręgosłupów tych
z nabytym bełkotem sumienia
dilerów uniesień narodowych
„wyrobionych” intelektualnie
przez własną metodę słabości

telewizja kłamie

czwartek, 28 kwietnia 2011

Wstręt (Platon ty pedale !)

cienie zza pleców
posuwają pustkę bieli
przyszłych ścian projektu

rzadkimi wypalankami
na drewnianych tabliczkach
z przyzakładowego warsztatu

kobiety o prostokątnych włosach
skreślone grubą nicią -
ich powypalane oczy i

delikatne karki
na ciele dzieci
krzyczą nie swoimi ustami

zabijają kobiety w nich
i ich matki
tylko jeden raz, ale

to wystarcza, żeby nie
chcieć zrozumieć, że
ludzie umierają tylko tam

gdzie nie ma czasu

Odwracam się od siebie
nie potrafię już
szukać mnie
poza sobą


PS. W następnym wpisie:
1.Wywiad - rzeka z prezesem PZPN Grzegorzem Lato.
2.Poglądowy zarys szczegółowego i długofalowego planu NATO, dotyczącego demokratyzacji północnej Afryki i Azji płd.-wsch.

czwartek, 10 marca 2011

Tlimy Siebie

niewiele możemy
zrobić dla siebie
aż dziś

trzymamy się jakoś
za miękkie tętnice

aby na den dno
nie stoczyć istnienia


i zwykle - jak trzeba
nie spłonąć

wydychamy w siebie
powietrze

umoczone
kwaśnym deszczem

szepczemy w siebie
słowa obce

wariacje na temat
naglący nawyki

jesteśmy
przez chwilę

nie swoi
nie z nami

i to nam wystarcza
dla tego -

jedynie pewne
czcze „sto lat”

i za dużo to -
co mówi

że kocha
"miłostką"

miłości niewinność
dzieląc po równo

środa, 9 lutego 2011

Odzyskana ziemia Niby (Na wspólnym gruncie)

"(...)przestały go dusić myśli musowe, zaś myśl, że duch Angeliki unosi się naokoło,
jeszcze świeży i silny, utraciła cechy pewności i grozy, a nabrała cech łagodnych (...)"

Karol Irzykowski Pałuba (frag.)


wyjęte z mimowolnych min
zakrzątniętej ulicy
nasze twarze

spotkały się w ten czas
akcentem pobocznym
tym razem
wspólny szlak był
o niebo, niebo krótszy

kurtuazji nie zabrakło -
szczęśliwie jej nie było
radość bliskości
w ten stan okoliczności
i w drogę

błądziłem trochę - Ty
"pomimo to, albo
mimo wszystko"
wiedziałaś czego chcesz

wspólna chwila dla siebie
potwierdzenie wyobrażeń
świadectwo niewinności
wsparcie

mróz bo stres - lekkość
w piersiach i ciszę -
jakość serca
utopię w kałamarzu

nie było pożegnania
więc już się nie spotkamy
tej zimy
a "bez" pączkujący

jako stan "mylący"
zamieni barwę spojrzenia
na jasny, jasny błękit
w ciemnym pierścieniu ciał

w cudzych oczach
odnajdziemy własne odbicie
ty
ja

wtorek, 25 stycznia 2011

W duchu ( Do "Krzyku" Edwarda Muncha)

zwarty w garści rok
skupiony
niewyzbyte błoń
przestrzenie

wymieniły byt
swój przaśny
na znaczenia wy -
kluczenie

obiekt stracił swe
bezwzględne
ciała-ducha roz -
przężenie

i zamienił w proch
tworzywo
poprzestawiał świat -
ło-cienie

***

po załamanie
przeswitu
niejeden sięgał
straceniec

poprzez czasy przejść -
owe
na drugą stronę
czystej formy
napięcia
kształtu

teraz
brodzi tam -
gdzie stał
tu

środa, 5 stycznia 2011

JUŻ CIĘ NIE KOCHAM

Ściemniało się już, gdy postanowił wrócić do domu. Trzymał w rękach pozostałość po pierwszej, własnej futbolówce -
trójwarstwowa, skórzana, piękny wzór - nie przystosowanej niestety do trudnych warunków betonowej nawierzchni
jedynego placu gry w okolicy mianowanego z samego przeznaczenia . "Można oddać do wulkanizatora" - powtarzał pocieszającą myśl, którą to podzielił się z nim jeden z bywalców przyboiskowej "miejscóweczki" pośród drzew i krzewów. Ten sam "Kolego!", który z natchnieniem opowiadał o hierarchii nałogów - wyższości alkoholowego nad tytoniowym : "Wódę jeszcze wypocisz" - perorował.
Domofon, schody, drzwi...Podczas kąpieli uwaga na otarcia kolan i łokci.
Ciemny pokój lekko rozśwetliła niewielka lampka z czerwonym abażurem, filtrującym światło padające na dobierane "pod ton"zasłony.W różowawych odblaskach jasnych ścian pokoju nigdy nie czuł się sam.
Na łóżku obok leżała dwunastoletnia dziewczynka wtulona w popielatoszarą, pomrukującą, starą kotkę. Wiedział, że siostra nie śpi, lecz szanował ciszę abażuru, dyskrecję zasłon i cierpliwość ścian.
Powtarzalność zwyczajnego wieczoru zakłucało zasłane łóżko, którego pościel zwykle o tej porze zapraszała już zapachem krochmalu, kusiła ciepłem i pozorną niewygodą.
Z za mlecznej szyby zamkniętych drzwi od kuchni dobiegały podniecone, obce szepty starych kobiet. Niczym szklane kulki wysypywały się poprzez mdłe światło kuchenne do przedpokoju, jednak pokój, od prowizorycznego przedsionka oddzielała lekka, nie przepuszczająca światła zasłona, falująca lekkim przeciąganiem letniego wiatru. Od dawna posiadał własny sposób na zaśnięcie, nabyty jeszcze w czasie przymusowego przedszkolnego leżakowania.
Otóż w tamtym czasie grupą Starszaków opiekowała się Ewa - miła uśmiechnięta, pełna pomysłów, korpulentna młoda panna. Oprócz zasadniczych predyspozycji pedagogicznych takich jak otwartość, kreatywność i empatia pani Ewa posiadała jeszcze jeden niewątpliwy atut...ogromne piersi.
Cóż taki obraz może znaczyć dla sześcioletniego bączka? Niezmierzone, dziewicze tereny do wyimaginowanych eksploracji. Pierwsza prawdziwa erotyczna rozkosz dla rumianego policzka. Zasypiał wtedy wtulony w pełną, pieczętowaną poduszkę samorządowego przedszkola, dryfując po oceanie niepojętej zmysłowości pierwszorzędnego kształtu i gatunku.
Unosił się więc, po spokjnych wodach wyciszonej podświadomości, ignorując wyraźny, lekki szept łysej kobiety.
- Nie płacz dziewczynko. Zobacz twój brat wie i nie płacze...

26 czerwca 1998 roku umarł ich wspólny sen, który miał się już więcej nie wyśnić.

wtorek, 4 stycznia 2011

KAWKA

- To zrób mi może kawę, jak już tam jesteś.
- Ja tes sce, ja tes...!
- Z mleczkiem?
- Nie, z tatusiem.

sobota, 1 stycznia 2011

TO BÓL NIEZNACZNIE POWYŻEJ kRZYŻA

Zamarłem w pustce
po nieprzebytym szlaku
ludzkiego przywileju żywego cienia
chciałem nie ustąpić
zapomniałem nie zwątpić
w zwykły upór indywidualności
zwierzęcych potrzeb ochrony osób i mienia

Jutro będziesz mną
ja Tobą
nigdy
choć nie prosisz o to
by absolut przywykły
wybaczył tylko Twoje krzywdy

Zapadamy w trójcy
wczoraj, dziś, jutro
nigdy
w stan zapotrzebowania w skali - pro publico co to ?
i trwamy w wydumanym ja, wspomaganego samobójcy
jak w nowy rok, całkiem jutro - tylko
nigdy