Prawda jest jedna, choć prawd są tysiące,
a każdy swoją prawdę ma jedyną.
Patrz pilnie okiem w głębie swe milczące...


Leopold Staff

piątek, 4 stycznia 2013

Wspomnienia polskie


 ”…on nigdy nie był w stanie spoczynku, zawsze naprężony, dręczący siebie i innych nieustannym aktorstwem, żądzą epatowania i skupiania na sobie uwagi, wiecznie bawiący się okrutnie i boleśnie ludźmi… Wszystkie te wady, będące także moimi, oglądałem teraz jak w krzywym zwierciadle, spotworniałe i wydęte do rozmiarów apokaliptycznych.
Pokazywał nam „muzeum okropności”, którego ozdobą było coś co nazywał zasuszonym językiem noworodka i włos jakiś, który rzekomo był włosem Bejlisa, tudzież list erotomanki, rzeczywiście rozpustny do obrzydliwości. Ja powiedziałem:
- Ależ niechże pan nie pokazuje nam takich rzeczy! Przecież to niewłaściwe!
Przyjrzał mi się uważnie.
- Niewłaściwe?- zapytał.
Był trochę zbity z tropu. A mnie znowu nawiedziła moja mania, żeby być artystą i cyganem w bogobojnych domach ziemiańskich, ale ziemianinem i nawet szlachcicem wśród cyganów, intelektualistów i artystów. Niewłaściwe! Ten połykacz rozmaitych haszyszów, morfinoman, megaloman, schizofrenik, paranoik, kpiarz, cynik, perwersiarz i dadaista i pseudowariat chyba od lat nie słyszał podobnej naiwności… Niewłaściwe! z mojej strony to był instynkt samoobrony…”

Gombrowicz o pierwszym spotkaniu z Witkacym.


„…Wydaje mi się, iż sekret mego powodzenia u Żydów na tym polegał, że nie robiłem żadnych koncesji, przedziwnie nawet z wrodzoną przekorą akcentowałem w sobie moje cechy aryjskie, wiejskie, szlacheckie. Już znacie tę moją politykę… Otóż Żyd, moim zdaniem, ma słabość do szlachcica polskiego, gdyż szlachcic go śmieszy, bawi, gdyż wobec szlachcica on sam czuje się Żydem, czyli sobą, i to pozwala mu istnieć barwniej, intensywniej. Jeśli tedy, jak w tym wypadku, nie kryła się w tej gierce mojej żadna antypatia, czy duma, owszem, raczej uznanie, rozpoczynała się pomiędzy mną a nimi doskonała zabawa, polegającą na wzajemnym rozkoszowaniu się odrębnością- a, że oni maja rozwinięty zmysł humoru, wiec nietrudno mi było dostrzec jak w ich oczach zapala się iskierka dowcipu gdym do nich podchodził. Bawiliśmy się w szlachcica i żyda, zabawą przezwyciężaliśmy ten palący problem lepiej, niż tego mogły dokazać pedantyczne deklaracje równości i inne temu podobne inteligenckie „postępowe” wywody…”  


W. Gombrowicz. Wspomnienia polskie. Wędrówki po Argentynie. Res Publica. Warszawa 1990


Gombrowicz mówi prawdę nawet kiedy kłamie. Wrzuca na stół operacyjny siebie jako człowieka. Pewnie przebija i bezlitośnie chlasta ironią, opisując pewien ludzki uniwersalizm. Raport z sekcji w najbliższej bibliotece, tudzież antykwariacie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz