w podbrzuszu wyrodnej nocy patroszę się tępą nadzieją, na poduszce rozkładam wnętrzności pośród innego cierpienia i obcego szaleństwa, pycha polewa wodą moją głowę, zlizuję świętość z jej dłoni i nie proszę o nic, nic nie mowię, nie słucham, nie patrzę
Prawda jest jedna, choć prawd są tysiące,
a każdy swoją prawdę ma jedyną.
Patrz pilnie okiem w głębie swe milczące...
Leopold Staff
niedziela, 17 czerwca 2012
piątek, 15 czerwca 2012
Właśnie tacy
budzi nas nadzieja na spotkanie w określonym miejscu i czasie, w nieustalonych myślach i pojęciach. choćby tylko ból i mozół spraw poważnych miał wypełniać pustkę między nami, już zbliżając się do końca lekkość bliskości ukoi rany
poniedziałek, 11 czerwca 2012
środa, 6 czerwca 2012
Nieumiejętność
przełamanie duszy, a w sercu wciąż te same znaki
przeszła przeze mnie ta sama kobieta
naga, w dłoniach niosła gorące serce
co robić?
umierałem latami
przeszła przeze mnie ta sama kobieta
naga, w dłoniach niosła gorące serce
co robić?
umierałem latami
poniedziałek, 4 czerwca 2012
Filis
od świtu dnia poprzedniego schodzę do piwnic po kamiennych schodach w dłoni niosąc darowany kaganek, rzucam chybotliwym światłem z kąta w kąt, przyglądam się tak mi bliskim zakochanym, cienie zza pleców dotykają ich policzków nie z tego świata, wycofuję się powoli po tych samych kamiennych schodach, a druga połowa samotności, we własnej osobie pozostaje w odtrąceniu
Subskrybuj:
Posty (Atom)